Islandia,  Podróże

ღ Autostopem do islandzkich lodowców

O tym, że Islandia jest niezwykła powszechnie wiadomo. Wiadomo? A może nie? O tym, że jest absolutnie wyjątkowa i dlaczego tak jest, z pewnością będę jeszcze pisać. Islandia, ponieważ jest nordyckim, zamożnym krajem północy, jest także szalenie droga. Czy to ją wyklucza jako cel podróży? Moim zdaniem nie powinno. Jest to także kraj, w którym uczynienie podróżowania tańszym, poprzez chociażby spanie w namiocie czy jeżdżenie autostopem jest stosunkowo łatwe i bezpieczne. Sama mam za sobą podróż po Islandii na w miarę „studencką kieszeń” (co prawda owi studenci spłukali się doszczętnie, ale dali radę!) i w tym wpisie opowiem o urokach (a może i cieniach) autostopowania po islandzkiej Route 1 (Ring Road).

Szybki skrót dla niewtajemniczonych. Islandia jest wyspą na Atlantyku, w zasadzie nie ma na niej drzew, a wiatr bywa tak silny, że deszcz pada poziomo. Choć niemal „za rogiem” leży Grenladia (bagatela 1200 km), to znajdujemy się wciąż w Europie. Jednak geologicznie Islandia nie należy do żadnego innego kontynentu, gdyż sama stanowi odrębny kontynent. Leży na styku płyt tektonicznych i właśnie tam, a dokładniej w islandzkim Þingvellir można zobaczyć miejsce, gdzie płyty się stykają. Islandia leży w strefie aktywnej sejsmicznie, dzięki czemu znajdują się tam wulkany (jak Eyjafjallajökull, który zasłynął wybuchając w kwietniu 2010 r., po czym unoszący się pył wulkaniczny sparaliżował ruch lotniczy nad Europą. Swoją drogą coś w tym jest, że mamy znów rok zamykający dekadę, a ruch lotniczy sparaliżowany! ). Są aktywne wulkany, są i wspaniałe pola lawowe porośnięte mchem (zobaczcie tutaj!). Idealne na drzemkę. Islandia, ku mojej radości, jest także pokryta lodowcami (w 11% powierzchni wyspy). Stąd jest nazywana krainą lodu i ognia. Poza tym można tam spotkać cudne wodospady, piękne fiordy, gejzery, kolorowe skały, ciepłe źródła, lodowcową lagunę, czarną plażę… marzenie! Szybki przegląd islandzkich krajobrazów w teledysku poniżej.



A przechodząc do podróżowania po wyspie autostopem – z naszych obserwacji wynika, że jest to tam dosyć popularny sposób przemieszczania się. Już pierwszego dnia, gdy próbowałyśmy z 2 koleżankami dostać się z lotniska do Reykjaviku, czekała na nas miła niespodzianka. Kierowca pragnący zareklamować nam uroki tej pięknej wyspy opowiadał o miejscach, które warto zobaczyć. Wspomniał o zlokalizowanej w okolicy Keflaviku Blue Lagoon (gorące źródła), która nie była na naszą kieszeń, więc stwierdziłam, że to niestety nie na naszą kieszeń, ale może kiedyś. Po chwili zaczął mówić o innym miejscu, które miało znajdować się niedaleko i spytał, czy chcemy je zobaczyć. Odpowiedziałam, że naturalnie, choć nie spodziewałam się, że będzie chciał nas tam zabrać! I tak załapałyśmy się na piętnastominutową wycieczkę do Krysuviku (którego nie było w planach, ponieważ prowadzi do niego szutrowa droga).


A o tym miejscu wpsominam – Krysuvik.

Na islandzkie wojaże wybraliśmy się w składzie pięcioosobowym – 4 dziewczyny i 1 facet. W piątkę autostopem? Myślicie, że to się nie może udać? Wprost przeciwnie! Naturalnie trzeba było się podzielić na mniejsze grupy. Próbowaliśmy różnych konfiguracji – głównie 2+3, jednak gdy pewnego dnia we 3 niemal pół dnia spędziłyśmy czekając i prawie tracąc nadzieję… naradziliśmy się wieczorem w całej grupie i następnego dnia mieliśmy próbować 2+2+1. Efekt? Kolega zabrał się z rodziną turystów, którzy mieli jedno miejsce w aucie, a chwilę później VAN ekipy filmowej zabrał nas we 4! Swoją drogą odbyłam tam dosyć pamiętną rozmowę z kierowcą, który zachwycony Islandią dał się wciągnąć w pogawędkę o podróżowaniu. Zapytał mnie, dokąd planuję kolejny wyjazd. Nie planowałam, więc rzuciłam pierwszy kraj Ameryki Południowej, jaki przyszedł mi do głowy – Argentyna! „Ha! Argentyna! To jest zdecydowanie miejsce, do którego chciałbym pojechać!” – odrzekł. W tamtej chwili kompletnie się tego nie spodziewałam, ale ok. 1,5 roku później byłam już w Argentynie 😉 A stop we 4? Poszczęściło nam się jeszcze raz czy dwa. Jednocześnie, w trakcie jednej z samotnych podwózek, nasz kolega załapał się na kawę i ciastko u lokalnych hodowców owiec.

Szczęście autostopowicza zależy od wielu czynników, także pogody. Przekonaliśmy się o tym na własnej skórze próbując dotrzeć do Geysir (to od niego swoją nazwę wzięły wszystkie inne gejzery świata). Jest oddalony o ok. 60 km od drogi nr 1. Tak się zdarzyło, że kierowca, który zgodził się tam nas podrzucić z Selfoss (62 km od Geysir), w połowie drogi stwierdził, że jednak musi zawrócić. I tak nas wysadził, a tu zaczęło padać (jak to na Islandii…). Po kilku godzinach uznaliśmy, że czas wracać. Przeszliśmy na drugą stronę drogi i wkrótce pewien starszy Islandczyk ulitował się nad trójką zmokłych autostopowiczów i podrzucił nas z powrotem. Co prawda tego wieczoru staliśmy się obiektem żartów wszystkich gości i załogi hostelu w Selfoss, ale dzięki temu następnego dnia dotarliśmy już do Geysir i Gullfoss bez problemu.

Podsumowując, podróżując autostopem zjeździliśmy południe Islandii, spotkaliśmy kierowców i turystów z kilkunastu krajów świata, rozmawialiśmy o sprawach błahych mniej lub bardziej, załapaliśmy się na nieplanowaną wycieczkę, odwiedziny u owiec i ciasteczka, przemokliśmy nieraz, zostaliśmy zostawieni w pół drogi, a raz nie dotarliśmy do celu. Zdecydowanie było warto i polecamy bardzo!

8 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *